Jak zmieniło się podejście Polaków do zakupów w szybkich dostawach? Kilkanaście minut – tyle dziś dzieli przeciętnego Polaka od zrobienia codziennych zakupów bez wychodzenia z domu. Q-commerce, czyli ultraszybkie dostawy produktów na żądanie, z niszowej ciekawostki stał się dla wielu codzienną rutyną. Zamawianie zakupów spożywczych online przestało być nowinką – stało się elementem stylu życia i dla niektórych wręcz koniecznością, bo kto dziś ma czas stać w korkach i kolejkach, skoro podstawowe produkty mogą pojawić się pod drzwiami w kilkanaście minut?
Od małych zamówień do pełnych koszyków
Jeszcze kilka lat temu błyskawiczne dostawy służyły głównie do zaspokajania drobnych, „awaryjnych” potrzeb – brakującego składnika do kolacji czy zachcianki na coś słodkiego. Podejście konsumentów zmieniało się stopniowo. Najpierw szybkie dostawy traktowano jako luksusową fanaberię lub ciekawostkę dla technologicznych entuzjastów. Z czasem, szczególnie w okresie pandemii, coraz więcej osób przekonało się do zamawiania artykułów pierwszej potrzeby przez aplikacje.
– Dziś w q-commerce Polacy składają już nie tylko małe zamówienia „na teraz”, lecz także pełnowymiarowe zakupy spożywcze na najbliższe dni. Granica między „małym delivery” a normalnymi zakupami się zatarła – szybkość i wygoda liczą się dziś dla klientów bardziej niż drobne różnice cen czy nawet promocje w sklepach stacjonarnych – zauważa Wiktor Grejber, Co-founder Natviol, aplikacji rozliczeniowej dla kierowców i kurierów. – Dlatego szybkie dostawy nie są już dodatkiem. Dziś to konieczność i pełnoprawny kanał sprzedaży – kto go zignoruje, ryzykuje pozostanie w tyle. – dodaje.
Pandemia COVID-19 okazała się katalizatorem, który przyspieszył rozwój błyskawicznych dostaw. W 2020 roku tylko najbardziej zapracowani lub ciekawscy testowali nowe aplikacje, ale lockdowny sprawiły, że szerokie grono Polaków spróbowało zakupów z dostawą pod drzwi. Od tego czasu rynek q-commerce rośnie w imponującym tempie. Według prognoz jego wartość w Polsce może wzrosnąć z około 9 mld zł w 2024 roku do nawet 14 mld zł w najbliższych kilku latach[1].
Do walki o klienta stanęły zarówno startupy, jak i giganci handlu. Pojawiły się kolejne usługi:
- Biedronka Express BIEK (zakupy z dostawą w 15 minut we współpracy z Glovo),
- Żabka Jush (ta sama usługa we współpracy z Wolt)
- dark store’y Lisek.app, aplikacja i usługa q-commerce, która dostarcza zakupy spożywcze i produkty codziennego użytku w kilkanaście minut. Działa w modelu dark store — czyli zamówienia kompletowane są w małych, lokalnych magazynach (nie w sklepach).
Także sieci kurierskie rozszerzyły ofertę o dostawy zakupów (Uber Eats, Bolt, Wolt). Efekt? W największych miastach dostawa w 15–30 minut stała się dostępna na wyciągnięcie ręki, a konkurencja napędza innowacje – szybsze aplikacje, szerszy asortyment (już nie tylko żywność, ale i leki czy kosmetyki) oraz coraz dłuższe okienka godzinowe dostaw.
Za kulisami: logistyka i kurierzy na pełnych obrotach
Rosnące oczekiwania klientów podniosły firmom poprzeczkę: zakupy mają być szybkie, kompletne i świeże. By to zapewnić, dostawcy zainwestowali w sieci lokalnych magazynów dark store oraz flotę kurierów gotowych do działania o każdej porze.
– Dla kurierów boom na q-commerce oznacza więcej zleceń na co dzień, ale też pracę w intensywnym tempie. W okresach szczytu przekłada się to na rekordowe zarobki – najlepsi dostawcy w dużych miastach potrafią obsłużyć kilkadziesiąt kursów dziennie, znacznie podnosząc swoje miesięczne dochody. Z drugiej strony firmy musiały też wdrożyć zaawansowane systemy logistyczne, tak aby nawet w godzinach szczytu zamówienia docierały terminowo. – komentuje Wiktor Grejber z Natviol.
Szybkie dostawy przestały być postrzegane jako poboczna usługa, a stały się kluczową częścią biznesu detalistów. Wielkie sieci handlowe, które do tej pory koncentrowały się na sklepach stacjonarnych, teraz rozwijają własne aplikacje i usługi q-commerce lub współpracują z platformami dostaw.
Tak dynamiczny rozwój zmienił przyzwyczajenia zakupowe. Coraz mniej osób planuje duże, cotygodniowe wizyty w hipermarkecie – po co dźwigać ciężkie torby, skoro można zamawiać częściej, w miarę potrzeb? Młodzi dorośli mieszkający w miastach traktują szybkie dostawy jako oczywistość. Rano świeże pieczywo prosto spod drzwi, po południu warzywa na zupę w 15 minut, wieczorem lody z dowozem na deser.
Dla pokolenia przyzwyczajonego do natychmiastowej gratyfikacji to naturalne przedłużenie podejścia „chcę to mieć teraz”. Co ważne, również konsumenci ze starszych pokoleń przekonują się do wygody – szczególnie gdy mobilność jest utrudniona lub brakuje czasu.
Co więcej, coraz śmielej zamawiamy online nawet produkty świeże, jak owoce, warzywa czy mięso – zaufanie do jakości dostaw wzrosło, odkąd sklepy udowodniły, że potrafią skompletować zamówienie równie dobrze, jakby zrobił to sam klient.
Czy to koniec tradycyjnych zakupów?
Tradycyjne sklepy oczywiście nie znikną z dnia na dzień – wiele osób wciąż ceni możliwość samodzielnego wyboru produktów czy spontanicznego wypadu na targ. Jednak kierunek zmian jest wyraźny. Wygoda zwycięża nad przyzwyczajeniem do fizycznych wizyt w sklepach.
– Dla nowych pokoleń robienie zakupów spożywczych przez telefon jest tak samo naturalne, jak zamawianie taksówki w aplikacji. Q-commerce nauczył nas, że czas to też waluta i to bardzo cenna. A skoro możemy go sobie „kupić”, unikając stania w kolejce, coraz chętniej za to płacimy. – konkluduje Grejber.
[1] https://kancelaria-effekti.pl/2025/09/08/zakupy-spozywcze-online-boom-e%E2%80%91grocery-w-polskich-miastach/























































