Coraz więcej firm przyznaje wprost: po latach gonitwy za efektywnością i wynikami, organizacje muszą zacząć dbać nie tylko o kondycję biznesu, ale i o dobrostan ludzi, którzy go tworzą. Bo dziś, gdy wypalenie zawodowe, przebodźcowanie i chroniczny stres stały się powszechne – zwykły firmowy wyjazd integracyjny to za mało. Zamiast kolejnego wieczoru tematycznego czy biegu na orientację, zespoły potrzebują przestrzeni na zatrzymanie, refleksję i regenerację. I właśnie ten trend – łączenia odpoczynku z rozwojem wewnętrznym – zaczyna coraz mocniej kształtować rynek wydarzeń firmowych.
Zmiana, której nie da się ignorować
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia już przed pandemią stres zawodowy był jedną z głównych przyczyn problemów psychicznych i spadku produktywności. Dziś, w erze pracy hybrydowej, ciągłego bycia „pod telefonem” i coraz większego tempa zmian, presja nie tylko nie maleje – ona się intensyfikuje. Liderzy HR biją na alarm, a sami pracownicy coraz częściej mówią o potrzebie głębszego resetu. W tej rzeczywistości klasyczne wyjazdy integracyjne zaczynają tracić na atrakcyjności. Pojawia się nowa potrzeba: zintegrować, ale w sposób, który rzeczywiście daje powera.
– Mamy coraz więcej zapytań od firm, które nie chcą kolejnego „eventu z atrakcjami”. Chcą zorganizować wyjazd, który pozwoli ludziom złapać oddech i faktycznie, długofalowo poczuć się lepiej – mówi Joanna Hoc-Kopiej, ekspertka z Dworu Korona Karkonoszy. – I wcale nie chodzi o wielką psychologiczną rewolucję. Czasem wystarczy cisza, zieleń i dobre towarzystwo. – podkreśla.
Czym jest regenerujący wyjazd firmowy?
To wydarzenie, które łączy trzy wymiary: odpoczynek, oddech i rozwój osobisty. Nie jest to coachingowy bootcamp, nie chodzi o rewolucję życia zawodowego w weekend. Chodzi o stworzenie bezpiecznej, estetycznej i wspierającej przestrzeni, w której zespół może nie tylko się poznać, ale też autentycznie się wyciszyć – i wrócić z czymś więcej niż tylko wspólnym zdjęciem.
Takie wydarzenia często przybierają formę mikrowarsztatów, mikropraktyk i mikrodoświadczeń, które nie przytłaczają, ale otwierają.
6 pomysłów na wyjazd z oddechem
Czas przejść do konkretów. Pomysłami na mindfulnessowy event dzieli się Joanna Hoc-Kopiej, Dwór Korona Karkonoszy.
1. Mindfulness w górach – praktyki uważności w naturalnej scenerii to świetny sposób na rozładowanie napięcia. Wystarczy kilkanaście minut świadomego spaceru z przewodnikiem, by poczuć różnicę.
2. Joga na tarasie / w ogrodzie – proste zajęcia ruchowe przy spokojnej muzyce, dostosowane do każdego poziomu zaawansowania.
3. Techniki oddechowe na stres – coraz popularniejsze wśród liderów, coachów i psychologów. Ćwiczenia, które można potem wykorzystać samodzielnie.
4. Warsztaty z psychologiem lub mentorem – np. o tym, jak mówić o emocjach w zespole, jak radzić sobie z presją lub jak budować odporność psychiczną.
5. Aromaterapia, kąpiele leśne, sesje relaksacyjne – doskonałe uzupełnienie dla bardziej „aktywnych” części programu.
6. Rytuały wspólnotowe – np. wieczorne ognisko z intencją, dziennik wdzięczności czy poranna medytacja ciszy. Proste, ale bardzo poruszające.
Tego typu aktywności nie wymagają ogromnych budżetów ani specjalistycznego sprzętu. Liczy się atmosfera, prowadzenie i gotowość uczestników, by naprawdę pobyć – ze sobą i z zespołem.
Efekty, które zostają
Wyjazdy regeneracyjno-rozwojowe są szczególnie skuteczne w zespołach, które pracują zdalnie lub hybrydowo (bo umożliwiają realny kontakt), przeszły trudny okres zmian (np. restrukturyzację, nadmiar projektów) lub w tych, gdzie napięcia emocjonalne są nieuświadomione, ale obecne.
Efekty takich spotkań?
- Lepsza komunikacja – bo ludzie przestają działać na autopilocie.
- Więcej empatii i zrozumienia – bo pojawia się przestrzeń na rozmowę, a nie tylko zadaniowość.
- Poczucie troski i docenienia – bo zespół widzi, że firma naprawdę się nim interesuje.
I, co ważne, lepsza efektywność po powrocie – ale wynikająca nie z presji, a z zasobów, które udało się odbudować.
Miejsce też ma znaczenie
Nie da się ukryć, że forma wydarzenia to jedno, ale jego otoczenie – to drugie, równie ważne ogniwo. Wyjazdy w duchu slow wymagają przestrzeni, która sprzyja odcięciu się od codziennego szumu. Coraz częściej firmy wybierają miejsca położone z dala od miast, otoczone naturą, z dostępem do lasu, tarasu, cichego ogrodu. Dobrze, jeśli można też pracować z lokalnymi ekspertami – trenerami, terapeutami, przewodnikami – którzy mają doświadczenie w pracy z ludźmi w formule „soft”.
– Przestrzeń, w której odbywa się taki wyjazd, działa jak dodatkowy prowadzący. Jeśli od początku czujemy się bezpiecznie, mamy więcej odwagi, by się otworzyć – mówi Joanna Hoc-Kopiej. – Dlatego od początku tworzyliśmy miejsce, które łączy estetykę, prywatność i bliskość natury. Dla wielu zespołów to właśnie te warunki robią największą różnicę.
Regeneracja to nie fanaberia – to inwestycja
Jeszcze kilka lat temu rozmowy o dobrostanie psychicznym w firmach często kończyły się westchnieniem: „To ważne, ale nie mamy na to budżetu”. Dziś coraz więcej liderów widzi, że regeneracja to nie fanaberia – to konieczność. I że nie chodzi o drogie pakiety well-beingowe, tylko o prosty, ludzki gest: „Zależy nam na Waszym zdrowiu i komforcie”.
Firmy, które potrafią realnie zaopiekować się swoim zespołem – nie tylko poprzez szkolenia, ale też poprzez obecność i uwagę – budują zaufanie, które przekłada się na wszystko: od retencji po lojalność klientów. I właśnie dlatego warto dziś myśleć o wyjazdach firmowych w nowy sposób.
Daj zespołowi coś więcej niż zabawę
Zamiast kolejnego integracyjnego „klasyku” z karaoke i paintballem, może warto w tym roku spróbować inaczej? Zamiast przeciążać – odciążyć. Zamiast pobudzać – wyciszyć. Dać zespołowi nie tylko wspólne wspomnienia, ale też nową jakość kontaktu ze sobą nawzajem i z samym sobą.
Bo regeneracja i rozwój nie muszą się wykluczać. Przeciwnie – mogą iść w parze. A wtedy wraca się do pracy z większym spokojem, większym zrozumieniem i większą gotowością, by działać razem – nie obok siebie.